poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 7 ...

I oto kolejna część waszych ulubieńców.
Do kolejnego rozdziału dzieli was 4 komentarze.
Do dzieła ! :D
Szczęśliwego Nowego Roku !!  
_______________________________________

Wychodzili już z ciemnego zaułka, gdy przed nimi stanęło dwóch uzbrojonych w kołki mężczyzn. Pierwszy był mniejszy o co najmniej głowę od drugiego, lecz byli dobrze zbudowani co mogło dać im pozory przewagi. Przekładali zgodnie kołki z prawej do lewej ręki. Suri stała sztywno obok Dejdar’a. Nie wiedziała jak ma się zachować. Nigdy jeszcze nie musiała walczyć. Nie z kimś o wiele od niej większym. Jestem od nich silniejsza – pomyślała z ulgą – jestem przecież wampirem. Gorzej jeśli i oni są wampirami. – przełknęła głośno ślinę czując wielką gulę w gardle.
Widziała opanowanie w oczach partnera i szyderstwo na twarzach przeciwników.
- O co chodzi panowie? – z chłodem w głosie zapytał Dejdar. – mniemam, że z kimś nas mylicie.
- Obawiam się, że jednak nie. Szukamy jej – wyższy wskazał kołkiem Suri, a ona poczuła, że cała krew odeszła jej z twarzy. -  więc nie traćmy czasu na zbędne dyskusje i raz dwa będzie po wszystkim – zaczął powoli podchodzić do niej. Szedł dumnie jakby z najwyższym majestatem.
Dejdar stanął przed Suri i zasłonił ją. Drugi nie czekając ani chwili dłużej rzucił się na niego. Gdy oni zniknęli w wirze walki przez myśli dziewczyny zaczęły przelatywać różne obrazy z życia. Wiedziała, że nadszedł koniec bo nawet gdyby Dejdar’owi udało się ujść z życiem i zabić tamtego to może dla niej być już za późno. Koniec zbliżał się nie ubłaganie. Mężczyzna przystawił kołek do jej serca.
- Dlaczego to robisz ? – spytała, a jej głos zadrżał. Skrzywiła się. Chciała pokazać, że jest silniejsza i się nie boi mimo wszystko.
Nieznajomy zaśmiał się złowrogo odrzucając głowę w tył. Krew przeszło jej przez myśl widząc odsłonięte gardło napastnika. Zaczęła kalkulować plusy i minusy ustawienia. Nie była w najgorszej pozycji.
- Do prawdy zabawne. Pomyśl ślicznotko dlaczego ktoś mógłby chcieć twojej śmierci. Osobiście nic do ciebie nie mam i nawet mogło by być fajnie – przesunął kołkiem po jej ciele – jednak nie! Praca jest ważniejsza od takich błahostek. – uśmiechnął się pokazując zęby.
Zrobił krok na przód, a ona poczuła, jak kołek jest coraz bliżej. Syknęła robiąc unik i w mgnieniu oka znalazła się za nim. Chwyciła jego jasne włosy i odciągnęła w tył głowę. Czuła zaskoczenie przeciwnika. Wiedziała, że ma jedynie kilka sekund przewagi jednak postanowiła zaryzykować.
- Ten kto cię przysłał nie wspominał nic o tym, że młode wampiry są wiecznie bardzo, ale to bardzo głodne? No cóż sam się o tym przekonasz. – obnażyła kły i wgryzła się w jego gardło.
Nie zaczęła jeszcze dobrze pić, gdy mężczyzna zaczął się wyrywać i udało mu się jej oswobodzić.
- Zrobiłaś błąd, bardzo poważny błąd dziewczynko. Teraz umrzesz i nic mnie nie powstrzyma! – warknął. Rana na szyi zdążyła się już zabliźnić. O matko – pomyślała uderzając z całym impetem o ścianę – jednak to wampir. Zaczęła się podnosić. Postawił ją na nogi jedną ręką.
- Brawo za szybką reakcję – przyparł ją ręką za szyję  do ściany.
Wbił kołek w jej ramię i przejechał nim mocno robiąc głęboką ranę. Krzyknęła czując tępy ból.
- Pożegnaj się z życiem - i nim zdążył wbić kołek w jej serce sam runął pod jej nogi z prowizorycznym patykiem wbitym w plecy.

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 6 ...



Więc oto i kolejna część. 
Co o niej myślicie ? 
Do rozdziału 7 dzieli was tylko 4 komentarze, a więc do dzieła.
Miłego czytania.
Wesołych Świąt !!
 ____________________________

Kierowała nią tylko żądza krwi. Miała dość workowego smaku. Chciała poczuć jak to jest smakować życiodajny pokarm prosto z tętniącej żyły. Nie znała jeszcze dobrze tajników hipnozy, ale była pewna, że sobie poradzi.
- Jestem przecież niezwykła! – prychnęła przedzierając się przez tłum ludzi.
Było południe, a po bliski pub wypełniony był po brzegi. Przynajmniej nikt nie zwróci na nią uwagi. Usiadła w rogu pomieszczenia i zaczęła przyglądać się otoczeniu. Ludzie którzy ją mijali uśmiechali się przyjacielsko pamiętając ją jako brzdąca bawiącego się z ich dziećmi. Ale wszystko się zmieniło. Już nie jest tą samą osobą jaką była parę lat temu, ba nawet parę tygodni. Teraz była lepsza i nieśmiertelna. Przynajmniej nie w ten ludzki sposób. Wypatrzyła go. Był pijany i ledwo słaniał się na nogach. Wyszła tuż za nim i odczekawszy chwilę, ruszyła za nim. Pachniał gorzej niż myślała na początku, ale przynajmniej będzie tak pijany, że nie będzie mógł powiedzieć co go napadło. Przygwoździła go do ściany i obnażając kły zbliżyła się do jego gardła.
***

- Suri! – poczuła szarpnięcie w tył i odbijając się od ściany zjechała w dół.
Syknęła nadal z obnażonymi kłami gotowa rzucić się na niego. Mężczyzna siedział obok bezwładnego ciała jej pokarmu. Czuła się na wygranej pozycji. Jednak gdy mężczyzna podniósł głowę przeszedł ją dreszcz. Już nie chciała atakować.
- Zabiłaś go, Suri. – powiedział beznamiętnym głosem, gdy podeszła bliżej.
Usiadła bezwładnie obok Dejdar’a.
- Przepraszam – szepnęła, a gdy gorące łzy zaczęły spływać po jej bladych policzkach, miała chęć stamtąd uciec.
- Co się z tobą dzieje? Heath twierdził, że takie zachowanie jest ci obce. Więc co to wszystko ma znaczyć? – mówił z wyrzutem od którego zrobiła się bardziej wściekła niż przygnębiona.
- Jak mniemam o wszystkim wiedziałeś więc trzeba było zostać i nie pozwolić mi uciec. Jak powiedziałeś jestem zbyt młodym wampirem by się kontrolować. Nie możesz mieć wyrzutów do mnie za to co dziś się stało. Na moim miejscu zachował byś się z pewnością tak samo.
- Ja… przepraszam. Nie wiedziałem, że aż tak poważna będzie wasza rozmowa. Przykro mi, że dowiedziałaś się wszystkiego w takich okolicznościach.
W jego głosie była nuta współczucia. Uwierzyła mu, jednak nie chciała pokazywać od razu, że mu wybacza.
- I tak nie cofniemy czasu. Nie ma co rozpaczać. Jednak obiecuję, że następnym razem przemyślę wszystko dwa albo nie , nawet cztery razy zanim coś zrobię.
- I to mi się podoba. A teraz chodźmy. Heath na pewno się martwi.
Wstała nie pewnie spoglądając na ciało. Na samą myśl o tym co zrobiła zaczęło ją mdlić.
- A swoją drogą jak ci smakowała krew prosto od dawcy?
- On nie był dawcą. Pewnie nawet by się nie zgodził na takie coś. Ale mimo to smakowało o wiele lepiej niż to czym karmi mnie Heath – uśmiechnęła się szczerze.
Wszystkie objawy mdłości minęły jak ręką odjął. Gdy patrzyła na niego wiedziała, że on ją rozumie.

Szukaj na tym blogu

Copyright © Z miłości do książek , Blogger