Po bardzo długiej przerwie nadszedł wreszcie czas na ... kolejny rozdział.
Kto się cieszy ? ;D
Kolejny rozdział za 5 komentarzy ;)
Miłego czytania ..
_________________________
Kto się cieszy ? ;D
Kolejny rozdział za 5 komentarzy ;)
Miłego czytania ..
_________________________
Suri
Gdy istota zrodzona z Anioła
opanuje wszystkie swoje moce, wtedy nadejdzie czas i misja się wypełni i nie
będzie już dobra, gdy pod przewodnictwem swego Pana opanuje to co na świat
zejdzie.[..] Jednakże może postawić się
swojemu Panu i mając Miecz Dziesięciu dokonać sprawiedliwości na świecie.
Co to
w ogóle jest? – mruknęła przerzucając kartki. – jaki miecz, jaki anioł? –nagle
przypomniała sobie rozmowę z Heath’em – matka – zamknęła książkę i odłożyła ją
na miejsce. Wiedziała co ma zrobić. Musi jak najszybciej wydostać się z tego
więzienia. Pytanie tylko jak. Wyszła na korytarz i zeszła na dół. Dom nie był
strzeżony, ale kto wie jakie inne „niespodzianki” mogły na nią czyhać. Czuła wewnętrzną
chęć udania się do gabinetu, który swego czasu mógł oznaczać dla niej śmierć
jednak już się tego nie bała. Powoli otworzyła drzwi i weszła do środka. Był pusty
w niezmienionym stanie odkąd widziała go po raz ostatni. Zamknęła za sobą drzwi
i usiadła na kanapie pod oknem. Stąd miała dobry widok na całe pomieszczenie. Czekała
na Lucas’a jednak nie wiedziała ile to będzie trwać, ani kto w tym czasie tu
przyjdzie.
***
Po kilku godzinach morderczej
nudy usłyszała głosy. Słyszała je już wcześniej więc miała pewność, że
przynajmniej jednym z rozmówców jest Lucas. Jednak głosy oddaliły się od
gabinetu. Niesiona przypływem adrenaliny uchyliła lekko drzwi obserwując postacie.
Skręcili w inny korytarz. Wymknąwszy się z gabinetu szła cicho za nimi. Korytarz
stał się wąski i ciemny. Nie oświetlały go żadne lampy. I pomyśleć, że
elektryczność istnieje już taki szmat czasu – prychnęła sama do siebie. Zakryła
usta dłonią i poruszając się w ciemnościach jakby to był jej drugi dom sunęła
ostrożnie na przód.
-
Mówię ci Lucas’ie musi być jakiś sposób by obudzić w niej wszystkie moce. Nie możemy
czekać. Zostało nam dwadzieścia siedem dni do kolejnej pełni i radzę ci nie
przeciągać tego.
-
Spokojnie. Dejdar będzie bardzo pogadanym rozmówcą zobaczysz, że wszystko nam wyśpiewa.
-
Obyś miał rację. – westchnął zrezygnowany.
Starała
się nie myśleć i nie mówić nic. Tak z łatwością
by ją namierzyli. Słyszała szczęk otwieranych krat i głośne jęki.
-
Witaj mój drogi. Mam nadzieję, że dziś będziesz bardziej rozmowny niż wczoraj. –
głos Lucas’a czasem kojący innym razem złowrogi dziś był potęgą tego
wszystkiego. Włosy zjeżyły się na karku Suri.
Przywarła
do muru i wychyliła głowę obserwując otoczenie. Było to identyczne
pomieszczenie jak to do którego została zamknięta jednak narzędzi tortur niczym
z średniowiecza niczym nie przypominały spokojnego materaca z celi. Na jednej z
ławek siedział mężczyzna z opuszczoną głową. Całe jego ciało było w świeżych
bliznach, które jeszcze nie zdążyły się zabliźnić. Na pierwszych „lekcjach”
Heath opowiadał jej, że wampir może zregenerować swoje ciało od różnych
skaleczeń. Im więcej pije krwi tym idzie mu to szybciej. Patrząc na Dejdar’a
dziewczyna była prawie pewna, że nie jest on karmiony od kilku dobrych dni. Jego
wysuszone ciało wołało wręcz o pokarm. Gdy uniósł oczy na swoich oprawców
wiedziała, że nic im nie powie. Przecież był po jej stronie. Jej i Heath’a. dasz
radę – szepnęła w myślach. Wpatrywała się w niego tak intensywnie, że mężczyzna
rozejrzał się po celi,a ich spojrzenia na ułamek sekundy się spotkały.
-
Suri – szepnął wpatrując się w nią.