Kochani już 19 rozdział z którego jestem dumna !
Jest dłuższy niż wszystkie i trochę no cóż zobaczycie sami jak zmienia się każda z postaci :D
Dziękuje każdemu z Was za komentarze które bardzo wiele dla mnie znaczą <3
20 rozdział za 10 komentarzy !
Do dzieła !
Miłego czytania
________________________________
- Wiesz, że słyszę twoje
myśli, prawda? – zapytał Lucas przysuwając się bliżej niej. – i owszem nic nie
wiedział jednak pewnie już doszedł do jakiegoś wniosku. – nawinął kosmyk jej
włosów na palec i w zamyśleniu przyglądał mu się.
- To co zrobiłeś było nie w
porządku wobec nas wszystkich. Tak czy inaczej nie zgadzam się na żadne choćby
najmniejsze utoczenie mojej krwi. Nie obchodzi mnie po co ci ona i tak dalej po
prostu nie wyrażam zgody! – odsunęła się od niego przemierzając nadal komnatę.
Zaśmiał się. W sposób
arogancki. Śmiał się z niej. Wiedziała o tym jednak nic z tym nie zrobiła. Nie
miała już ochoty na słowne potyczki. Wykańczało ją to.
- Widzisz nie musisz się na
nic zgadzać gdyż jest to nieuniknione. Nie po to cię tu ściągałem byś sobie
żyła w spokoju. Chcę mieć z ciebie pożytek. – w mgnieniu oka znalazł się przy
niej przypierając ją do ściany.
W pewnym sensie nadal
zadziwiała ją szybkość z jaką poruszają się wampiry. Nie miała jednak jeszcze
szansy sprawdzić swoich umiejętności. Ciekawe
dzięki komu? Pomyślała specjalnie. Uśmiech na twarzy Lucas’a wskazywał na
to, że usłyszał myśli Suri.
- Nadrobisz to… kiedyś. –
szepnął do jej ucha.
Jego oddech był zimny, przez
co dreszcze przebiegły po jej plecach.
- Nie wygłupiaj się i puść
mnie. – jej głos zabrzmiał ochryple i mniej stanowczo niż sobie to wyobrażała.
- Czy naprawdę myślałaś, że
potrzebuję tylko twojej krwi? Głupiutka. Jesteś śliczną dziewczynką i aż żal
byłby nie skorzystać. – mruknął zsuwając z niej ramiączko bluzki. – jeśli nie
będziesz się opierać będzie przyjemnie – wysyczał zaraz po nieudanej próbie
kopnięcia go w krocze.
Zmiażdżył ustami jej usta
łącząc je w brutalny pocałunek. Nie tak wyobrażała sobie pocałunki. Był
stanowczo zbyt nachalny.
***
Przeciągnęła się leniwie. Pod
stopami czuła miękkość aksamitnej pościeli. Jak to możliwe, że więzienie na
dole i materac zamienił się w łóżko z najlepszą pościelą. To tylko sen. Wymamrotała przekręcając się na drugi bok.
- To nie sen słoneczko. –
odparła druga półkula mózgu.
Od kiedy jej półkule
rozmawiają? I w dodatku na głos?! Otworzyła szybko oczy. Nie znajdowała się na
klatce, ani nawet we własnym łóżku. To był ten pokój. Pokój w którym zniewolił
ją nikt inny jak Lucas.
- Nie dotykaj mnie! –
wrzasnęła wstając z łóżka i okrywając się kołdrą.
- Och jakoś kilka godzin temu
ci to nie przeszkadzało. – odparł śmiejąc się złośliwie.
- Denerwujesz mnie! Ty i ten
twój głupkowaty śmiech! Jesteś nie poważny mimo iż twój wiek wskazywał by na
to, że powinieneś być. – wybiegła z komnaty zatrzaskując za sobą drzwi. Stała
chwilę na korytarzu próbując złapać oddech. Rozglądała się gorączkowo w
poszukiwaniu swojego dawnego pokoju. Potrzebowała go. Przecież nie może chodzić
nie ubrana. Wzięła głęboki wdech i uchyliła drzwi które chwile wcześniej
zatrzasnęła.
- O wróciłaś. - klasnął
uradowany w ręce Lucas.
- Chcę się tylko dowiedzieć
gdzie jest mój pokój. Potrzebuję hm… chwili spokoju. Pokażesz mi drogę. –
zapytała zła na siebie, że znów jest na jego łasce i nie łasce.
- A potem oskarżysz mnie o
molestowanie? Nie wiem czy będę gotów zaryzykować. – wzruszył ramionami
zakładając ręce nad głowę. Przyglądał jej się. Lubił Suri może trochę za bardzo
zważając na to jaki los ją miał niedługo spotkać, ale ją lubił.
- Nie to nie poradzę sobie
sama! – warknęła na nowo zatrzaskując drzwi.
Usiadła na krześle nieopodal
okrywając się szczelniej kołdrą. Nienawidziła tego domu. Nienawidziła każdego
kto w nim mieszkał, a już szczególnie nienawidziła Lucas’a za te jego głupie
miny, śmiech i za wszystko co zrobił i miał zamiar zrobić.
- Lubię kiedy się złościsz. –
usłyszała w głowie głos. Podskoczyła rozglądając się gorączkowo wokoło. Gdy
wróciła do ułożenia głowy sprzed chwili natknęła się na Lucas’a opartego o framugę drzwi. Wrzasnęła.
- Hej spokojnie – uniósł ręce
w obronnym geście. – to tylko ja.
- I to wystarczy – mruknęła
do siebie choć wiedziała, że jego słuch nawet szept zdoła wyłapać z takiej
odległości.
- Chodź zaprowadzę cię do
twojego pokoju. – wyciągnął do niej rękę.
- Już nie martwisz się o
swoją reputację? – ofuknęła się krzyżując ręce na piersiach. Nie ruszyła się
ani na milimetr.
- I tak zbyt dobrą sławą się
nie cieszę więc co mi tam. – mrugnął do niej. – wolisz siedzieć tu prawie naga
tylko dlatego, że jesteś zła na mnie? – uniósł brew do góry przyglądając się
jej.
Znów to robił. Znów się na
nią gapił. Było coś w nim co mogło by się podobać kobietą. Może te jego blond
włosy? Może dobrze zbudowane ciało? Ale nie ją. Ją nie pociągał nawet w najmniejszym
stopniu.
- Czyżby? – zapytał znów
odgadując jej myśli. Uśmiechał się. Nie arogancko. Nie wrednie. A z dumą
wygłoszonego na jego temat – choćby tylko w myślach – komplementu.
- Jesteś okropny! –
westchnęła wstając z miejsca.
- Ale i tak mnie lubisz. –
pociągnął ją za rękę i w wampirzym tempie znaleźli się przy jej drzwiach. –
mówiłem, że kiedyś to nadrobisz.
- Tak, a więc teraz mogę
spokojnie umrzeć. Dzięki za wskazanie drogi. – szepnęła zamykając za sobą
drzwi.
Zrzuciła z siebie kołdrę i
udała się do łazienki. Długa relaksacyjna kąpiel i pozbycie się resztek tego
wampira ze swojego ciała i będzie jak nowo narodzona. No może nie w całkowitym
tego słowa znaczeniu.