Prosze o 5 komentarzy.
Miłego czytania.
______________________________
Obudziły ją promienie słoneczne wpadające przez okno
pokoju. Otworzyła oczy i rozejrzała się wokoło. Było to dość dziwne bo nie pamiętała
jak znalazła się we własnym łóżku. Przesuwając ręką po miękkiej pościeli nie
wiedziała co o tym myśleć. Wydarzenia dnia ubiegłego zbijały się w całość, więc
nie mogła z nimi dojść do ładu. Nie chciała marnować tak pięknego dnia bo mimo,
iż była wampirem nadal czuła ciepło słońca na swojej skórze. Lubiła to uczucie.
Ssanie w żołądku przypomniało jej, że od wczoraj nic nie miała w ustach. Na samą
myśl o ciepłej krwi zrobiło jej się przyjemnie. Zostawiłaby poranną toaletę na
później, ale co jeśli Dejdar tam był? Na samo wspomnienie wczorajszego ułamka
chwil z nim czuła się zażenowana. Szczególnie w sytuacji niewiadomego
przetransportowania się do łóżka. Wstając z ulgą stwierdziła, że jest ubrana w
to co wczoraj.
Schodząc na dół słyszała
przyciszone głosy dobiegające z kuchni. Stąpała cicho po schodach, jednak to
nie wystarczyło. Gdy znalazła się już w kuchni towarzysze rozmawiali o futbolu.
- Dzień dobry – odezwała się promiennie
jak gdyby nigdy nic.
- O witaj nasz śpiochu –rzucił
wesoło Dejdar.
Tylko Heath był milczący. Popijał
swoją ulubioną kawę z mlekiem. Ciągle zastanawiało ją to jak on może czuć smak
potraw. Ale może to kwestia pamięci lub przyzwyczajenia. W końcu był dużo od
niej starszy. Wyciągnęła z lodówki woreczek krwi i usiadła na krześle.
- Zostawię was – przerwał te
niezręczną ciszę Dejdar. – Mam mnóstwo spraw do załatwienia – dodał tonem nie
uznającym sprzeciwu, gdy Heath zaczął ostro protestować.
Suri siedziała popijając krew
i obserwowała ruch liści za oknem. Była jesień lecz pogoda nadal dopisywała.
- Suri – poczuła lekkie
dotknięcie Heath’a - przepraszam cię za
wczoraj. Ja … cóż nie chciałem robić ci krzywdy i żałuję jednak tak było
najlepiej dla nas wszystkich.
Czuła, że jej oczy
rozszerzają się jak spodki statku kosmicznego. O czym on mówił? Jakiej krzywdy?
W gardle miała dławiącą gule. Odłożyła woreczek i skierowała na niego wzrok.
- Jak to krzywdy? Co się
stało?
- Więc ja… złamałem ci
wczoraj kark byś nie widziała tego co zeszło na ziemię. Nie chciałem ujawniać
przedwcześnie twojej mocy.
- Chwila, chwila czegoś tu
nie rozumiem.
Siedziała mocno zaciskając
palce na blacie stołu. Wszystko było jak w jakimś filmie i to science fiction.
- Posłuchaj, może to wyda ci
się trochę dziwne, ale zostałaś wybrana. Wybrana do walki ze złem. Nie wiadomo
jeszcze jakie jest niebezpieczeństwo, ale masz umiejętności, których nie ma
żaden wampir. Nawet ci najstarsi. Twoi rodzice, Suri oni nie zginęli w wypadku,
zginęli bo walczyli z czymś co ponownie zeszło do naszego świata przez Bramy
Wymiaru.
- Co?! To absurd! Moi rodzice
nie mieli nic wspólnego z wampirami! Nawet w nie, nie wierzyli !
- I tu się mylisz. Twoja matka
była jedną z nas, chroniła ludzi przed tym by nie wiedzieli za dużo w dodatku
była czymś na wzór anioła. Była w tym naprawdę skuteczna. A dlatego ty masz w
genach to czego nikt inny nie ma. A
ojciec cóż był zwykłym człowiekiem zaplątanym w to wszystko.
- Kłamiesz! Nigdy nie mów tak
o moich rodzicach! Miej choć niewielki szacunek dla ciał zmarłych!
- Och ależ mam dla nich
wielki szacunek. Gdyby nie oni nie wiedzielibyśmy, że coś zaczyna się znów
dziać.
- Nigdy więcej nie mów tak o
moich rodzicach! Więc to jest tak, że oni przyczynili się do zlokalizowania
tego, a mnie przemieniłeś bym była skuteczną maszyną do zabijania? Przegiąłeś!
- To nie tak. Choć przyznam,
że na początku taki miałem zamiar, ale cię poznałem. Już tyle czasu minęło, a
ty nadal mi nie ufasz? Suri, kotku jesteś dużo warta i nie chce dla ciebie źle.
- Nie mogę cie już słuchać! –
krzyknęła rozgoryczona. Rzuciła w niego woreczkiem i wybiegła z domu trzaskając
drzwiami.