niedziela, 23 października 2016

Rozwiązanie zagadki.


Cześć!
Dziś miała być recenzja lub TAG, ale postanowiłam napisać Wam coś innego i w inny sposób odkryć zagadkę posta poprzedniego. Czytacie na własną odpowiedzialność, proszę się nie obrażać :D
   Jak zapewne widzieliście okładka książki jak i wszystkie ważne informacje zostały ukryte. Był to sposób byście ocenili książkę nie po okładce tylko po jej treści. Jak widać udało mi się was co do powieści przekonać.
    Niestety post nie cieszył się wielkim gronem odbiorców. Ale mimo wszystko myślę, że jeszcze kiedyś zrobimy sobie taki eksperyment. Co wy na to?


   A teraz zróbmy to tak. Co byście zrobili gdybyście się dowiedzieli, że to był Harlequin? Większość z Was krzyczała by już na starcie, że to nie dla niego, że tego nie przeczyta. A ja się pytam dlaczego? Po New Adult sięgamy z zaciekawieniem, to dlaczego nie chcemy sięgnąć po Harlequina? Taki New Adult młodości naszych mam. Często nie doceniamy tych małych książeczek, które w bibliotece szkolnej traktowane są jako "dla dorosłych" sugerując, że będą tam dzikie orgie, seks i po prostu Sodoma i Gomora.
    Nie zawsze jesteśmy w stanie dać im szansę bojąc się tego, że to nie będzie nic dobrego, że to będzie jeden wielki kicz i wstyd się przyznać, że się to czyta! Ale jak widzicie, książka którą Wam ostatnio przedstawiłam miała w sobie coś więcej, miała w sobie te magię książki i po prostu była codzienna, taka prawdziwa, i wprawiająca w mega wielkie "o mój Boże".


   Dobra kto nie usunął mnie z obserwowanych i nadal czyta moje wywody po wyżej ukazanym akapicie teraz dowie się czegoś o mnie.
    Nie zawsze pałałam sentymentem do Harlequinów. "Co?! Jak to?!" - zapytacie :D A no tak to :D W gimnazjum właśnie tak postrzegałyśmy ten gatunek jako "dla dorosłych",  gdzie nie będzie nic innego jak dużo seksu przez nie całe 200 stron książki. Zdziwiłam się, gdy o zgrozo nie było tego tyle ile w normalnej książce dla nastolatków. Dlatego pisząc wcześniejszy akapit nie oceniałam, nie krzyczałam, nie ubliżałam Wam, a przedstawiłam wszystko tak jak ja to odbierałam dawniej.
   

   Okładka tej książki, którą dziś Wam już pokazuje może nam świadczyć o Bóg wie co robieniu między bohaterami, a powiem Wam w sekrecie, że nie było tam NIC o tych sprawach. Znaczy sorry było, ale nie było opisane, nic a nic :D

   I co dalej macie ochotę na te książkę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za każdy komentarz, który motywuje do dalszego działania.
Pozostawiajcie w komentarzach linki do Waszych blogów, na pewno każdy odwiedzę i pozostawię po sobie ślad.

Szukaj na tym blogu

Copyright © Z miłości do książek , Blogger