Autor: Stefan Grabiński
Liczba stron: 15
Wydawnictwo: Wolne lektury
Ocena: 5/10
Tadeusz Szygoń podróżuje pociągiem. Nie wie skąd i nie wie dokąd. Gdy przychodzi do sprawdzenia biletów okazuje się, że mężczyzna w cale go nie ma. Więc konduktor wybija mu bilet z Paryża do Madrytu na co przystępuje bohater. Gdy zapada w drzemkę i po kilku godzinach się budzi zauważa, że jego dotąd pusty przedział zajmuje inny mężczyzna. Początkowo uważa go za urzędnika kolejowego jednak chwilę później ubiór się zmienia i naprzeciwko siedzi zupełnie ktoś inny. Postać ta była bardzo dziwna. Potrafiła zmienić swoją wielkość czy wygląd.
Zakończenie powieści zaskakuje.
"- Nic nie szkodzi. Powoli nabierze pan rozmachu. Kwestoa wprawy i nawyku. Samotność, wiadomo, jest złym towarzyszem. "
Jak widzicie Justyśka przeczytała coś Polskiego. Tyle, że to opowiadanie z dwudziestolecia międzywojennego miało budzić grozę. Mnie nie specjalnie przestraszyło. Było lekturą zawierającą opis wszystkiego tylko nie czegoś strasznego. Gdyby całe opowiadanie było skonstruowane na wzór zakończenia było by to coś bardzo ciekawego. Jednak dowiedziałam się tylko wiele o kolei. W sumie opowiadanie może przeczytam młodszemu kuzynowi, który uwielbia koleje.
Tadeusz - główny bohater, który był jakby naćpany bo autor nawet nie wyjaśnił dlaczego tak się dzieje, że mężczyzna opuszcza dom i wyjeżdża będąc zupełnie nieświadomy tego i dopiero po porządnym wyspaniu się orientuje się, że jest gdzieś zupełnie indziej niż jego dom.
Ciekawą postacią okazał się sam urzędnik, który potrafił się zmieniać. Jednak znów niedosyt, bo autor znów nie rozwinął tego wątku. No dlaczego?!
Akcja wlekła się jak nie wiem co. W ogóle dużo opisów mało akcji. A potencjał to miało ogromny. A rozmowa bohaterów była trochę dziwna.
Styl pisania no jak na tamte czasy nie był zły choć zawierał wiele słów które wyszły z użycia ho ho ho i trochę temu, a do tego mnóstwo przypisów, których nawet nie przeczytałam bo nie cierpię tego. Można było się domyślić jednak z kontekstu o co chodzi.
Jeśli literatura dawnych lat Was nie odstrasza, a chcecie zabłysnąć na lekcji języka polskiego czymś nowym to warto sięgnąć po te pozycję. Króciutka i niezobowiązująca idealna na chwilę by nie myśleć o niczym.
Książka przeczytana w ramach akcji Książki dla blogerów. Jeśli jeszcze nie bierzecie udziału to klikajcie w link i pod koniec postu uzyskacie informacje.
Za lekturę dziękuje wydawnictwu Wymownia.
Spasuję tym razem, nie czuję żeby to była lektura dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tą lekturą, jednak nie do końca mnie przekonała. Też ją mam w swoich zbiorach, ale prędzej sięgnę po coś innego.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej książce, ale chyba się nie skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję, jest cudowna! :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://cudowneksiazki.blogspot.com/
Nigdy nie słyszałam o tej książce i po twojej recenzji raczej się na nią nie skuszę.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
akcja się wlekła, a opowiadanie ma 15 stron? :D masakra rozumiem :D
OdpowiedzUsuńNa chwilę, by nie myśleć o niczym? To i tytuł sobie przeczą, haha. A ta poza tym to myślałam, że to książka, a to tylko opowiadanie!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Ochh, niee, nie dla mnie. :P Nie skuszę się nawet pomimo 15 stron. :P
OdpowiedzUsuńJa podziękuję :D
OdpowiedzUsuń